Magazyn FotoIndex

niedziela, 26 lipca 2009

Tomasz Zając - Kasia

Bytom, 28 czerwca - 11 lipca, 2009 roku

W Bytomiu udowodniono, że dzięki tańcu można przełamać wszelkie bariery. Nawet niepełnosprawność. Taniec pozwala wyrażać emocje bez słów. Jest odskocznią od szarej rzeczywistości i spraw codziennych. Dla jednych to sztuka, niektórzy uważają go za dobrą zabawę, a jeszcze inni za nieodłączną część życia. Fotografia przedstawia Kasię, która pomimo porażenia mózgowego i poruszania się na wózku inwalidzkim brała czynny udział w Warsztatach Tańca Integracyjnego, którego odbyły się z okazji XVI MIĘDZYNARODOWEJ KONFERENCJI TAŃCA WSPÓŁCZESNEGO.
Więcej zdjęć z warsztatów na blogu Tomasza.

Tomasz Zając - Urodzony w 1987 roku w Rudzie Śląskiej. Zamieszkały w Zabrzu. Każdego dnia staram się budować siebie od nowa, czas robi swoje, a Ty człowieku? Pasjonat fotografii, spacerów, rozmów o wszystkim i o niczym, lubiący podróże po kraju. Z wykształcenia dziennikarz.

niedziela, 19 lipca 2009

Kuba Kamiński

Monachium, czerwiec 2009 roku

Zdjęcia staram się robić intuicyjnie. Szczególnie cenię sobie rolę przypadku- nie szukam specjalnie konkretnego obrazu, wolę jak coś interesującego dzieje się samoistnie, a ja to tylko zamykam w klatce negatywu. Tak było i tym razem. Przechodziłem obok, zatrzymałem się na sekundę i było po wszystkim. Myślenie o tym co uchwyciłem, czy nosi to znamiona jakiejś symboliki lub idei- na to przyjdzie czas po wywołaniu filmu. Uważam jednak, że fotograf nie powinien nadawać swoim zdjęciom ulicznym symbolicznych znaczeń, a nawet tytułów. Słowa są niepotrzebne, bo te fotografie się czyta. Zresztą nazwa "fotografia" znaczy dosłownie "pisanie światłem".

Kuba Kamiński - Urodzony w 1986 roku w Strzelcach Opolskich. Od 2005 roku mieszkam, uczę się i pracuję we Wrocławiu. Studia na wrocławskiej ASP na kierunku fotografia i multimedia. Fotografia to jeden ze sposobów na nieśmiertelność, dlatego nie rozumiem tego oburzenia ludzi, gdy ich uwieczniam na negatywie. Staram się jednak tak pracować, by o tym nie wiedzieli.

wtorek, 7 lipca 2009

Aleksander Bochenek


An-Nabatija, Liban, 2008r

Co roku szyici na całym świecie obchodzą dzień Aszura, ich najważniejsze święto. An-Nabatija, miasto zamieszkałe przez około 120 000 mieszkańców, położone w odległości 10 km od granicy izraelskiej w południowym Libanie, jest jednym z nielicznych miejsc na świecie, gdzie nadal odbywają się obchody święta Aszura w tak zwany „tradycyjny” sposób, który obejmuje samookaleczanie się.

Aleksander Bochenek, urodzony w 1978 roku, fotograf, dziennikarz i podróżnik. Mieszka w Krakowie.

Więcej zdjęć z reportażu Aleksandra Bochenka, oraz dokładniejszy opis święta można zobaczyć w najnowszym, piątym numerze Magazynu FotoIndex. Zapraszamy!

czwartek, 25 czerwca 2009

Paweł Stelmach



Petersburg, maj 2008

Petersburg to tętniące życiem ulice, pełne uśmiechu, życzliwości i otwartości, ale też i kontrastów. Mimo, że to ogromne miasto, słowo gościnność nie jest tu tylko pustym sloganem. Scenka w kadrze jakich wiele. Ludzie chętnie ze sobą rozmawiają, są ciekawi i bezinteresowni.


Paweł Stelmach - uwielbia fotografować ulice i normalne spokojne na nich życie, jakie tam znajduje, a najbardziej ten element zaskoczenia, że wszystko tam jest niezwykłe. Więcej zdjęć: www.pawelstelmach.blogspot.com

środa, 27 maja 2009

Igor Pisuk

Łódź, 2008 roku


Łódź, późne popołudnie. Spaceruję bez celu. Zaczyna męczyć mnie brud, kurz, wulgarność na murach, co poniektórych mordach. Czuję, jakby ktoś zaciskał pętle na mojej szyi. Duszę się. Szukam azylu, chwili spokoju. Błądzę. Nagle kamienice zastępują drzewa. Jestem zmęczony. Nie mam wody mineralnej. W gardle susza, papierosy też zrobiły swoje. Chcę wracać do akademika. Powstrzymują mnie ostatnie promienie zachodzącego słońca. Wyciągam aparat - starą poczciwą lustrzankę. Światło pełza po ludziach jak wąż, przedziera się przez gęsto rosnące drzewa. I wtedy dostrzegam tą parę... Natychmiast przy pomocy aparatu wykradam ich intymną, magiczną chwilę. Od razu w mojej głowie pojawiają się sceny z filmów noir, tragiczne historie miłosne, potajemne schadzki, skrzętnie skrywane tajemnice. Patrzę na nich jeszcze przez chwilę, chowam aparat. Wracając do siebie zastanawiam się czy powiększenie da jakąś odpowiedź, cokolwiek.

Igor Pisuk - rocznik 84, ur. w Bielsku - Białej. Student PWSFTviT w Łodzi. Najbardziej ceni fotografię o charakterze dokumentalnym. Wciąż wierny tradycyjnym materiałom światłoczułym.

wtorek, 19 maja 2009

Marcin Piechota - Aconcagua



Aconcagua 6962 m.n.p.m., 24 grudnia, 2006 roku

Swój worek ciemniowy straciłem w trakcie podejścia do bazy. Wiatr mi go zabrał po wymianie papieru w puszce.

Ze względu na brak worka, papier do tego zdjęcia został zmieniony w śpiworze w nocy z 21/22 grudnia, w bazie na 5500mnpm. 22 grudnia przenieśliśmy obóz na 5900mnpm. Oprócz nas, w obozie była szóstka Norwegów. Mieli łączność z bazą i mieli prognozę pogody: załamanie na najbliższe trzy dni. My mieliśmy jedzenie jedynie na trzy dni, czyli na przetrzymanie załamania, ale nie na zdobycie szczytu, więc postanowiliśmy zdobywać szczyt w trakcie załamania następnego dnia. Norwegowie natomiast, ze względu na samolot, nie mieli więcej czasu i także chcieli zdobywać szczyt. Oni postanowili wyjść o 5:00 my o 7:00. W nocy wiatr szarpał namiotem... 24 grudnia wyszliśmy ostatecznie o 7:10. Na wysokości 6600 przed żlebem Canaletta dogoniliśmy Norwegów. Podjęliśmy naradę czy idziemy.
Nie czuliśmy stóp. Włożyliśmy do skorup pady ogrzewające stopy, zjedliśmy coś i postanowiliśmy zaryzykować. Widoczność spadła do kilkunastu metrów. Tymczasem Norwegowie zdążyli gdzieś zniknąć w chmurze.
Gdy zaczęliśmy wychodzić żlebem zobaczyliśmy że schodzą... wycofali się. Na grani podobno tak wiało, że bali się zaryzykować. My na to: „No risk no fun”. Poszliśmy w górę żlebu Canaletta. Normalnie idzie się prawą stroną. Wiedzieliśmy, że wtedy wyjdziemy na grań i nas zdmuchnie. Postanowiliśmy iść lewą stroną żlebu, by ścianą wyjść prosto na szczyt. Byliśmy trochę osłonięci od wiatru. We mgle do końca nie wiedzieliśmy czy wybraliśmy dobrą drogę. Nagle! Szczyt, szczyt! Aconcagua 6962mnpm. Wyciągnąłem pinhola, aparat zmierzył światło :-) położyłem się na puszcze bo wiało... -20 stopni Celsjusza i wiatr 120 km/h, 30 sekund naświetlania. Schowałem puszkę. Papier zmieniłem dwa dni później, dopiero w bazie na 4300mnpm. Taka historia tego zdjęcia.

Marcin Piechota - kiedyś perkusista grający z różnymi składami po krakowskich knajpkach, obecnie stateczny doktorant w Instytucie Farmakologii PAN w Krakowie.

czwartek, 7 maja 2009

Michał Warda



27/10/2006 Warszawa. Obchody 60-lecia UNICEF-u, Gala charytatywna "Jeden świat dwa oblicza" w hotelu Viktoria

Po przybyciu na miejsce zdumiał mnie rozmach i przepych z jakim wydano kolację dla "znanych i szanowanych" przedstawicieli świata filmu i muzyki. Cały wieczór szukałem okazji, by podkreślić jak wielką bzdurą jest ta impreza.

Michał Warda - freelancer, członek teamu WhiteSmoke Studio przemycającego do polskiej fotografii ślubnej reportaż "na poziomie" ;-) Z fotografią związany od zawsze - miłośnik streeta.